ZAMEK CHOJNIK
Grzegorz Wojciechowski
H I S T O R I A Z A M K U
Początki grodu na Chojniku osnute są tajemnicą, nie jest dokładnie wiadomo kiedy i kto wzniósł ów zamek, należy przypuszczać, że powstawał powoli, i jest wynikiem działań wielu pokoleń władców tych terenów. Brak źródeł historycznych uniemożliwia nam wyjaśnienie procesu jego wzniesienia. E. I. Naso XVII - wieczny kronikarz śląski twierdzi, że wzniósł go Bolko I syn Bolesław II Rogatki, władcy posiadającego wyjątkowo złą reputację wśród historyków, lecz nie podaje on źródeł, z których zaczerpnął tą informację. Ponoć już w roku 1278 na miejscu dzisiejszego zamku znajdował się niewielki domek myśliwski, który później został rozbudowany.
Uważa się, że to właśnie Bolko I rozpoczął budowę tej warowni, za datę jej powstania przyjmuje się rok 1292, ale trzeba zaznaczyć, że jest ona właściwie umowna.
Nieco więcej możemy się dowiedzieć o początkach powstania zamku za panowania Bolka II Świdnickiego zwanego też Małym, który był wnukiem Władysława Łokietka i przypuszczalnie to właśnie po nim odziedziczył swą nikczemną posturę, stąd i jego przydomek Mały. W pierwszej połowie wieku XIV zamek rozbudowano, wzniesiono w tym czasie międzymurze, i część mieszkalną dla załogi i dowódcy.
27 maja 1353 roku Bolko II złożył akt lenny cesarzowi Karolowi IV, jako lennik zobowiązany był do wykazania stanu swoich dóbr, w przedstawionym spisie nie ma wzmianki o takim zamku, ani nawet o takiej budowli obronnej. Nie należy przypuszczać, aby lennik zataił przed swoim panem jakiś istotny element swoich dóbr, należy więc z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że w tym czasie zamek ów nie istniał, przynajmniej jako budowla obronna.
Kolejną ważną informację dostarcza nam dokument jakim jest tekst umowy, którą zawarł w roku 1364 cesarz Karol IV z Ottonem margrabią z Brandenburga, zostaje tam wymieniony zamek Chojnik.
Więcej możesz przeczytać w książce Grzegorza Wojciechowskiego "Zamek Chojnik historia i legendy", która już jest napisana i ukaże sie niebawem.
Grzegorz Wojciechowski
Sprawa Hansa Ulrycha Schaffgotscha
23 maja 1618 roku, w niezbyt odległej od zamku Chojnik Pradze doszło do wydarzenia, które przez najbliższe trzydzieści lat miało olbrzymi i tragiczny wpływ na życie społeczeństwa prawie całej Europy. Tego bowiem dnia z okna zamku na Hradczanach wyrzucono dwóch katolickich namiestników cesarza Macieja – Jarosława Borzitę i Wilhelma Slavatę w towarzystwie ich sekretarza nijakiego Fabricjusza. Szczęśliwym trafem cała defenestrowana trójka uniknęła śmierci, bowiem wylądowała na kupie kompostu, powstałego z wyrzucanych przez okna zamkowe nieczystości. Ten specyficzny sposób uprawiania przez Czechów polityki nie wróżył nic dobrego. Bardziej obeznani z historią pamiętają zapewne podobną sytuację, jaka wydarzyła się w Pradze w roku 1418, gdzie z okna ratuszowego wyrzucono siedmiu katolickich rajców miasta. Wówczas fakt ten stał się bezpośrednim pretekstem do wybuchu wojen husyckich.
Tak też stało się i tym razem, owa II Defenestracja Praska stała się bezpośrednią przyczyną wybuchu zbrojnych starć pomiędzy katolikami a protestantami, trwały one lat trzydzieści i w historii znane są jako wojna trzydziestoletnia.
Wydarzenie to było punktem zapalnym w stosunkach pomiędzy wyznawcami tych dwóch odłamów chrześcijaństwa. Już od wielu dziesięcioleci w państwach katolickich dyskryminowano protestantów a dla odmiany w krajach protestanckich katolików.
Jedną z postaci tej krwawej i brutalnej wojny był przedstawiciel rodu Schaffgotschów i główny dziedzic ich fortuny Hans Ulrych.
Urodził się w roku 1595 w położonym w pobliżu Gryfowa zamku Gryf. Młody Schaffgotsch nauki pobierał na uniwersytetach w Lipsku i Tybindze, po ukończeniu edukacji odbył swój „Grand Tour”, czyli podróż po Europie. Celem jej było poznanie świata, zwyczajów tam panujących, obcych kultur i języków, a także zawarcie znajomości.
Droga jego wędrówki wiodła przez Niemcy, Austrię, Francję, Holandię, Anglię, zawitał również do Włoch i na Sycylię oraz Maltę.
Już w czasie wojny trzydziestoletniej zawarł związek małżeński z pochodzącą ze śląskich Piastów Barbarą Agnieszką, która była siostrą księcia brzeskiego Jana Chrystiana i księcia legnickiego Jerzego Rudolfa, ze związku tego urodziła się pięcioro dzieci – czterech synów i jedna dziewczynka.
Wypada zatrzymać się na chwilę przy tym małżeństwie. Schaffgotschowie byli rodem hrabiowskim, Barbara Agnieszka była piastowską księżniczką. Doszło więc tutaj do ewidentnego mezaliansu. Niemniej jednak ród, z którego wywodził się Hans Ulrych był niezwykle majętny co pod względem znaczenia stawiało go w bardzo dobrej pozycji, wręcz na równi z rodami książęcymi.
Więcej możesz przeczytać w książce Grzegorza Wojciechowskiego "Zamek Chojnik historia i legendy", która już jest napisana i ukaże sie niebawem.Grzegorz Wojciechowski
Christoph Leopold Schaffgotsch i Polska
Osierocone dzieci pod wpływem jezuickiego wychowania przeszły na katolicyzm, przypuszczać należy, iż nie miały innej możliwości jak ta, proces nawracania na katolicyzm przyniósł pozytywne skutki skoro jeden z synów skazanego Franciszek Gothard został duchownym.
Spośród wszystkich dzieci straconego Hansa Ulrycha największą karierę zrobił Christoph Leopold von Schaffgotsch ( 1623 – 1703 ). Został wychowany w duchu katolickim i przeszedł na to wyznanie, co otworzyło mu drogę do awansu i odbudowy pozycji społecznej. Niejako w nagrodę za zmianę wyznania, cesarz Ferdynand III zwrócił mu część posiadłości, w tym zamek Gryf. Chistoph wstąpił do armii cesarskiej , na rok przed zakończeniem wojny – w 1647. Mimo bardzo młodego wieku, szczególnie mocno zasłużył się w obronie Egeru przed Szwedami. Jako jedyny nie złożył podpisu pod aktem kapitulacji miasta. Niewątpliwie jego postawa została bardzo wysoko oceniona przez Habsburga. Od tego właśnie momentu daje się obserwować bardzo szybką karierę młodego Schaffgotscha.
Już w roku 1649, czyli rok po zakończeniu wojny cesarz przyznał mu wielki honor, powierzając klucz pierwszego carskiego pokojowca, jednocześnie przeznaczył go do kariery urzędniczej na Śląsku.
Habsburgowie postanowili jednak wykorzystać go również w działalności dyplomatycznej w stosunkach z Polską, był on przecież „Półpiastem”, chociaż nie przysługiwał mu tytuł książęcy.
W tymże 1649 roku, z łaski cesarskiej została zwrócona mu część majątku ojca, a w szczególności zamek na Chojniku, który przejęty jednak został dopiero w listopadzie 1650 roku.
Z polecenia cesarza Ch. L.Schaffgotsch wyjechał do Polski, w roku 1667 przybył do Krakowa. Dzięki tej wizycie zaczął nawiązywać kontakty z polską szlachtą i dostojnikami dworu, pozyskiwał też spośród polskich szlachciców cennych informatorów. Stale współdziałał z carskimi rezydentami w Polsce :von Meyerbnergiem i von Stomem. Przebywał w Polsce i często i długo, bo całymi miesiącami.
W roku 1665 Christoph Leopold zostaje prezydentem Kamery Śląskiej; w sześć lat później tajnym radcą cesarskim; w 1672 starostą generalnym Ślaska., dwa lata później cesarz nadaje mu zaszczytny tytuł „Jaśnie oświecony”.
Znał język polski i utrzymywał nawet swojego sekretarza Polaka. To właśnie on przeprowadził „transfer matrymonialny” carskiej siostry Eleonory Habsburg na żonę Michała Korybuta Wiśniowieckiego.
Więcej możesz przeczytać w książce Grzegorza Wojciechowskiego "Zamek Chojnik historia i legendy", która juz jest napisana i ukaże się niebawem.1675 r. - Pożar i zgliszcza
Wróćmy jednak na zamek Chojnik. Schaffgotschowie ponownie cieszyli się nim jedynie 25 lat.
W sierpniowe popołudnie 1675 roku, nad Chojnikiem rozszalała się letnia burza, jeden z piorunów uderzył w wieżę zamkową, i ta zajęła się ogniem, od niej zapaliły się pozostałe zabudowania zamkowe.
Jeden z najstarszych przewodników w języku polskim po Karkonoszach autorstwa Niemca Karla Mattisa z 1830 roku, pisze dość obszernie o tym tragicznym wydarzeniu.
„ W dniu 31 Sierpnia 1675 roku, uledz iednak musiał zamek przeciwnemu losowi, piorun, bowiem uderzył we wieżą i zapalił ią, pożar rozszerzył się po całym gmachu tak dalece, iż w przeciągu 2 godzin,. Całe dzieło w perzynę zostało zamienione. Nieszczęście było stąd tem większe, iż okoliczni mieszkańcy, boiąc się napadu Szwedów rabujących po całym Sląsku, wszystkie swoie bogactwa i kosztowne sprzęty , do zamku, dotąd niedobytego wnieśli, a to wszystko ogień piórunowy w moment zniszczył. W czasie pożaru, znajdowało się w sklepie, siedem baryłek prochu, te przecie niezostały nadwerężone, chociaż drzwi żelazne całkiem były rozpalone ; gdyby bowiem explozya prochu była nastąpiła, niezawodnie byłyby także i mury zamku musiały uledz zburzeniu, które od 150 lat, w całkości iako szczątki utrzymane, pompatycznie nad górę się wznoszą.”
Kataklizm jaki dotknął zamkową rezydencję Schaffgotschów zmusił ich do opuszczenia swojej rodowej siedziby. Wybór nowej padł na pobliskie Cieplice Śląskie, miejsce bardzo dogodne do osiedlenia z dobrym dojazdem, była tutaj niewielka budowla obronna, która służyła za tymczasową rezydencję.
Bogatą bibliotekę i rodzinne pamiątki, które ocalały z pożogi przeniesiono do Podgórzyna.
Niestety w roku 1777 również i zamek w Cieplicach padł ofiarą ognia, płonąc doszczętnie. Zmusiło to Jana Nepomuka Schaffgotscha by rozpoczął budowę pałacu, który obecnie jest jednym z głównych zabytków dzisiejszych Cieplic.
Po pożarze, przez wiele lat zamek Chojnik stał opuszczony. Dopiero w roku 1685 Christoph Schaffgotsch zaangażował do opieki nad zniszczonym zamczyskiem Fryderyka Wintera, który był wybitnym artystą, specjalizującym się w rytownictwie i szlifowaniu szkła. Udało mu się częściowo zabezpieczyć zniszczony obiekt i uporządkować go na tyle, że można było udostępnić go zwiedzającym. Winter na zamku przebywał do roku 1712.
Więcej możesz przeczytać w książce Grzegorza Wojciechowskiego "Zamek Chojnik historia i legendy", która ukaże się niebawem.
Atrakcja turystyczna
Kilka lat później, w roku 1790, przybył tu słynny poeta niemiecki Johann Wolfgang Goethe.
Lato 1800 roku było bogate w takie wizyty, nawiedził je król pruski Wilhelm III ze swoją małżonką królową Luizą. Następnym był dość egzotyczny podróżnik John Quincy Adams przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych ( 1825 – 1829 ), który wówczas był ambasadorem tego państwa w Berlinie.
Kilka lat po wizycie księżnej, w latach 1822 – 1823, hrabia Leopold Schaffgotsch kazał wykonać niezbędne prace budowlane dzięki, którym zabezpieczono część zamku i wydał zgodę na budowę karczmy w jego pobliżu. W tyn czasie urządzono w Sobieszowie punkt, w którym na turystów oczekiwali przewodnicy i tragarze lektyk. Wcześniej, jak wynika z opisu księżnej Czartoryskie, tragarze tez byli tam obecni, ale ich status nie był jeszcze uregulowany.
W roku 1825 uwzględniając propozycję barona Stillfrieda – Rattonitza, na zamkowej wieży urządzono platformę widokową a także zaadoptowano część pomieszczeń na schronisko dla turystów.
Do rosnącej popularności zamku jako atrakcji turystycznej niewątpliwie przyczyniła się praca Theodora Mattisa, który w roku 1825 opublikował mały albumiki z opisem zamku i przedstawiającymi go sześcioma litografiami. Pomiędzy rokiem 1925 – 1930 ten sam autor i rytownik wydał jeszcze jeden przewodnik, tym razem poświęcony wędrówce po Karkonoszach, w którym również wiele miejsca poświęcił ruinom zamku. Przewodnik ów doczekał się też polskiego tłumaczenia, którego dokonał Józef Kołodziejowski a wydany został w Poznaniu przed 1830 rokiem.
Latem 1855 roku szacowne ruiny zamku Chojnik zaszczycił swoją obecnością cesarz Fryderyk Wilhelm IV, który przebywając na letnim wypoczynku w swoim pałacu w Mysłakowicach, zwiedzał okoliczne miejscowości. Na zamek Jego Królewska Mość, razem z towarzyszącą świtą, pofatygowała się 1 sierpnia 1855 roku. Król pruski lubił takie wycieczki turystyczne, w roku 1842 wdrapał się bowiem na szczyt piramidy Cheopsa w Gizie.
Więcej możesz przeczytać w książce Grzegorza Wojciechowskiego "Zamek Chojnik historia i legendy", która ukaże się niebawem.Polacy na Chojniku
W roku 1784 odwiedził to miejsce Stanisław Poniatowski, bratanek Stanisława Augusta Poniatowskiego.
W roku 1816 na Śląsk zawitała księżna Izabela z Flemingów Czartoryska, była już wówczas damą leciwą liczyła bowiem lat siedemdziesiąt. Celem jej był pobyt u wód w Cieplicach, ale prowadziła ożywione życie towarzyskie więc odwiedzała również wiele śląskich rezydencji. Ta niewątpliwie interesująca kobieta była oddaną patriotką. To właśnie dla ratowania naszej Ojczyzny stała się za zgodą rodziny i swego męża kochanką rosyjskiego ambasadora Nikołaja Repnina. Skutkiem jej patriotycznej postawy było przyjście na świat chłopca, który w naszej historii zajmuje miejsce wyjątkowo eksponowane – był nim książę Adam Czartoryski. Księżna posiadała w młodości liczną rzeszę kochanków, ludzi znanych wśród, których był między innymi jej kuzyn i znany rozpustnik, późniejszy ostatni król Polski Stanisław August Poniatowski.
Księżna żywo interesowała się atrakcjami turystycznymi Karkonoszy, wybrała się na wycieczkę do Wodospadu Szklarki, a także na zamek Chojnik. Swoje wrażenia z tej wyprawy opisała w swoim dzienniku:
[...] „Widzieliśmy Chojnik, górę w pobliżu Cieplic. Aby się tam dostać, należy dojechać powozem do oberży we wsi u podnóża góry, gdzie czekają tragarze z lektykami. Byłyśmy cztery kobiety, wzięłyśmy więc tragarzy, mężczyźni zaś poszli z przewodnikami pieszo. Olbrzymie skały, porośnięte drzewami, których korzenie czepiają się niepożytych masywów lub wiją się wśród szczelin i mchu pokrywającego głazy, sprawiały wrażenie dziwaczne i zdumiewające zarazem. Na każdym zakręcie pojawiały się wspaniałe widoki i pejzaże z całym przepychem Natury. Znalazłyśmy się na szczycie dźwigane przez ludzi poczciwych, życzliwych i uśmiechniętych; nie mogłyśmy się nadziwić, że ich męczący wysiłek szedł w parze z niezmienną pogodą. Dobosz zaanonsował komendantowi nasze przybycie. Taki to zwyczaj. Pochodzi z czasów, kiedy to było potrzebą, i będzie prawdopodobnie trwał tak długo, jak długo nie zabraknie chętnych, którzy zechcą obejrzeć Chojnik
[…]. Po obejrzeniu ruin podziwiałyśmy rozległe, zachwycające widoki; miasta, wioski, łąki, lasy i góry urozmaicały bogactwo krajobrazu. Potem zeszłyśmy do stóp zamku, aby napić się herbaty, mleka i chłodników. Córka komendanta, młoda i ładna dziewczyna usługiwała gorliwie i chętnie. Zawiadomiono nas, że zostanie oddany strzał z armatki, abyśmy mogli podziwiać echo, lecz najpierw odezwą się rogi myśliwskie. Udaliśmy się na wskazane miejsce i za chwilę dały się słyszeć rogi. W górskich wąwozach odpowiedziało wielokrotnie echo, którego przedłużające się dźwięki miały w sobie coś niebiańskiego.”
Więcej możesz przeczytać w książce Grzegorza Wojciechowskiego "Zamek Chojnik historia i legendy", która ukaże się niebawem Zimowe atrakcje i Zamek Chojnik
Na przełomie wieku XIX i XX Karkonosze opanowała moda na zjeżdżanie z gór za pomocą rogatych sań. Były to pojazdy, posiadające mocno zakrzywione do góry płozy – niczym rogi, za ich pomocą można było kierować saniami.
Przez wiele lat karkonoscy turyści wędrowali po górach w okresie od wiosny do wczesnej jesieni, zimą trasy turystyczne zamierały a schroniska górskie, hoteliki i kwatery stały puste. Nikomu nie chciało się wędrować, niekiedy po pas w śniegu, po niedostępnych górskich szlakach, zagrożonych w dodatku możliwością zejścia śmiercionośnej lawiny.
W tym to czasie w Karkonoszach powszechnie używano zimą sań, miały specyficzny kształt, ich zagięte do góry płozy przypominały rogi, stąd właśnie wzięła się ich nazwa – rogate sanie.
Przywędrowały one jeszcze w XVI wieku ze Styrii i Tyrolu krain alpejskich, leżących na pograniczu dzisiejszych Niemiec i Austrii
Z roku na rok popularność tego zimowego sportu rosła. W górach budowano specjalne trasy zjazdowe dla sań, usuwając naturalne przeszkody, które utrudniały zjazdy i groziły niebezpieczną wywrotką.
Pod koniec XIX wieku zaczęto zjeżdżać z Hali Szrenickiej do Szklarskiej Poręby; ze „Strzechy Akademickiej do Karpacza, a także na „czeską stronę” z Przesieki do Szpindlerovej Boudy i dalej do Petrovki. Jedna z najpopularniejszych tras zjazdowych wiodła z góry Chojnik do Sobieszowa.
Ivo Hauptmann w swoich wspomnieniach opisuje swoją przygodę z rogatymi saniami: „Sanie rogate przemknęły obok, były zaprzężone w jednego konia i wiozły gości w góry, którzy potem mieli być zwiezieni w dolinę przez doświadczonego tubylca na saniach, które puszczani stromą, w części oblodzoną drogą. Na zakrętach i wykrotach z gościem okutanym w koce siedzącym z tyłu i swojakiem ze Szklarskiej w wysokich butach z cholewą, okutych żelazem, których obcasami sterował, w śnieżnym pyle sanki ślizgiem mknęły w dolinę. Kiedy trasa się wyrównała, kierujący saniami chwycił je za rogi i ciągnął razem z siedzącym na nich gościem, który po szalonej jeździe stracił na chwilę zdolność słyszenia i widzenia i cieszył się, że ma tę przygodę już za sobą.”
Popularność zjazdów rogatymi saniami wzrastała wraz z rozwojem turystyki w Górach Olbrzymich, co nastąpiło po uzyskaniu połączeń kolejowych z Wrocławiem i Berlinem.
Dużym centrum tego sportu stał się Jagniątków i Sobieszów, który w 1891 uzyskał połączenie kolejowe z Wrocławiem przez Jelenią Górę. Z tych dwóch miejscowości prowadziły różne trasy saneczkowe. O popularności tego typu zimowych atrakcji najlepiej świadczy fakt, że w sezonie zimowym, w każdą niedzielę, kursował z Wrocławia do Sobieszowa specjalny pociąg turystyczny. Wyjeżdżał on z Wrocławia o godzinie 7.00 rano przyjeżdżał do Sobieszowa około godziny 10.30 wracał natomiast o godzinie 23.00. Turyści potrzebowali więc na podróż w obie strony w góry siedem godzin, czyli dokładnie tyle samo co dziś, W Karkonoszach spędzali około dziewięciu godzin, z czego niekiedy pięć w saniach.
Więcej możesz przeczytać w książce Grzegorza Wojciechowskiego "Zamek Chojnik historia i legendy", która ukaże się niebawemLektyką na Chojnik
Ruiny zamku stawały się, na początku XIX wiek, coraz bardziej popularna atrakcja turystyczną Karkonoszy. Bliskość uzdrowiska w Cieplicach zachęcała, co bardziej ciekawych, do odwiedzenia tych romantycznych ruin.
Nie zawsze jednak kuracjusze, którzy decydowali się na to, aby wejść na zamkowe wzgórze, byli na tyle sprawni. Często zdarzało się, że ich arystokratyczne nogi, nie bardzo radziły sobie z takim wysiłkiem fizycznym, w szczególności dotyczyło to dam, które weszłyby na górę, ale gdyby tak je ktoś raczył tam wnieść.
Rok po wizycie w Karkonoszach księżnej Izabeli powstała w powiecie jeleniogórskim organizacja skupiająca przewodników górskich i tragarzy lektyk, była ona nadzorowana przez królewskie starostwo powiatowe. W tym czasie zapewne często łączono usługi przewodnika i tragarza lektyk, świadczy o tym list pisarza sądowego z Miłkowa, iż nijaki Menzel z Karpacza, już od dwóch lat posiada legitymacje przewodnika górskiego i uważa” „ że tylko jemu wolno podróżników nosić i oprowadzać po górach.”
Pismo Królewskiego Urzędu Starościńskiego w Jeleniej Górze z 2 czerwca 1824 roku, dokładnie normuje zasady pracy przewodników i tragarzy:
(…) b. Wszyscy przewodnicy górscy i tragarze muszą założyć stowarzyszenie. Jego członkowie, żyjąc ze sobą przyjaźnie, wykazywać sobie będą wzajemnie wszystkie wycieczki oprowadzane w odpowiedniej kolejności, sporządzać będą dokładne rachunki z każdej wycieczki w góry oraz dzielić będą od czasu do czasu dochody pomiędzy siebie.
c. lektyki ( ale przede wszystkim ponoszący za nie odpowiedzialność przewodnicy górscy) muszą w razie potrzeby stawać pod oberżą w Karpaczu do natychmiastowej dyspozycji podróżników, wędrujących w góry, celem towarzyszenia im do wskazanych miejsc.”
Wprowadzono także właściwość terytorialną i tak nie wolno było przewodnikom i tragarzom z Karpacza świadczyć swoich usług z Sobieszowa, Piechowic i Szklarskiej Poręby, podobnie i przewodnikom z tych miejscowości nie wolno było rozpoczynać swojej pracy w Karpaczu.
Więcej możesz przeczytać w książce Grzegorza Wojciechowskiego "Zamek Chojnik historia i legendy", która ukaże się niebawem.
Zamek Chojnik w Polsce
Nie wiemy, kto jako Pierwszy z Polaków w maju 1945 roku dotarł na zamek, wiemy natomiast, że począwszy od tego miesiąca aż do koń ca 1945 roku na wieży zamkowej powiewała polska flaga. Zmieniono też nazwę zamku z niemieckiego Kynast na polski Chojnasty
W roku 1946 zaczęto traktować zamek nie tylko jako zabytek, lecz również jako obiekt upowszechniania kultury. W tymże roku Polskie Towarzystwo Tatrzańskie, którego dolnośląski oddział zaczęto nazywać Dolnośląskim Towarzystwem Turystyczno – Krajoznawczym, urządzono wystawę obrazów Jadwigi Kalinowskiej, dochód z tej imprezy postanowiono przeznaczyć na prace konserwatorskie na zamku. Z kolei w czerwcu urządzono tu kiermasz, były one organizowane corocznie przez kolejne lata. Organizowano tu także spotkania z miejscowymi poetami, odbył się też tutaj koncert fortepianowy. W planach była również organizacja widowiska teatralnego opartego na legendzie o okrutnej Kunegundzie.
Pierwszym polskim zarządcą zamku, który pełnił również funkcję przewodnika po nim, był Stanisław Kaszycki. Zafascynowany historią tego miejsca i romantycznymi legendami podjął działania mające na celu odnalezienie rzekomych podziemi, które prowadzić miały w dół do Sobieszowa i Podgórzyna. W tym celu zatrudnił nawet kilku kamieniarzy, którzy naruszali zabytkowe mury w poszukiwaniu skarbów.
Trzeba tutaj dodać, że zaraz po II wojnie światowej, wśród ludności Dolnego Śląska żywe były opowieści o sensacyjnym charakterze, jakoby uciekający z tych terenów Niemcy, wręcz masowo ukrywali skarby. Mieli bowiem po nie wrócić.
W pierwszych latach po wojnie nie inwentaryzowano, dokładnie tego co zastano w zamku. Można więc przypuszczać, że wiele cennych i ciekawych zabytków mogło zostać „rozszabrowanych” Świadczy między innymi o tym wynik kontroli przeprowadzonej przez urzędników Głównej Izby Kontroli Państwa ( dawny NIK ), która przybyła na chojnicki zamek w 1949 roku. Jakież było zdziwienie przybyłych urzędników, gdy w jednym z zamkowych pomieszczeń, pośród zwykłych rupieci, odnaleziono prawdziwe skarby. Jak donosiła prasa pochodziły one z XVI i XVII wieku były to głównie obrazy ale także wiele rzeźb. Pośród odnalezionych dzieł sztuki było kilka o znacznej wartości, jak chociażby pochodzący z pracowni znanego i cenionego hiszpańskiego malarza Bartolomeo Murilla ( 1617 – 1682 ), obraz Madonny w wieńcu z aniołów. Odnalezione skarby przewieziono do Wrocławia w celu przeprowadzenia prac konserwatorskich.
Więcej możesz przeczytać w książce Grzegorza Wojciechowskiego "Zamek Chojnik historia i legendy", która ukaże się niebawem.Karl Friedrich Mosch, Wody mineralne Szląskie i Hrabstwa Glackiego, Wrocław 1821, s. 256 - 258.
Prosto na drugiey stronie od Hermsdorf spoczywaią na wysokim góry szczycie, gruzy zamku Kinast. Od domu komendanta w Hermsdorf prowadzi podwoyna ścieszka, zaraz na początku oznaczona tablicą z napisem " W górę do Zamku"; jedna z tych spadzista i trudna prowadzi [...] pieszaka w 25 minutach na górę; drugą mniey spadzistą i łagodnieyszą wychodzi się na wierzch w 3 kwadransach czasu. po drodze idąc do zamku pokazuią ogromny słup kamienny, który nazywa się Stróżem, gdyż tu za czasów Vesty pierwsza straż stać miała. W krótce po tem wychodzimy nad spadzistą lasotę, gdzie przed sobą widziemy łagodną pochyłość zieloną i chodniczek niewiele utarty, który nas prowadzi ku bramie; iest to wystawa sama z reszty murów dachem pokryta, po pod którą sie też przechodzi do zamku; gdyż gdzie się tylko rzadki widok natury albo pozostałe starożytności szczątki zamknąć dozwalają, tam potrzeba każdy krok pieniądzmi przekupować. Knap ieden sprawuiący urząd burgrabiego, tu nazywany komendantem Vesty przyimuie wędrownika przegrywaniem na Lyrze i wyśpiewywaniem początków i dziejów tego mieysca, co iuż przymaymniey 10 minut czasu zabiera. Tym czasem podróżny znawca istot roślinnych idąc do zamku i w samym zamku, uważa po drodze rośliny z nazwiska swego znane: Circaea Luletiana; Aira montana; Lunaria rediviva ; Isatis tinctoria; Schodiola rosea. Zamek ten iak ostatnia razą przed upadkiem swym wyglądał , był ieszcze w roku 1292 zbudowany przez Xiążęcia Bolko, walecznym nazwanego i z początku miał sie nazywać Neuhaus. Od roku 1360 kiedy cesarz Karol IV darował go w nagrodę wiernych usług nieiakiemu Gotsch Schof, zamek ten należał zawsze do familii Schafgotsch i był zamieszkały przez nię aż do roku 1674.
Ale w tym roku przypadek zdarzył iż piorun uderzył w wysoką wieżę i wszystko ogień spalił. Odtąd reszta murów opuszczoną, i zaledwo ieszcze mieysca rozrożnić między rozwalinami, gdzie dawniey były pokoie mieszkalne, kaplica, kuchnie, staynie itp. W środku dziedzińca pokazuią kolumnę przy którey od każdego przychodzącego w to mieysce miano przysiegę odbierać, że nigdy nie zdradzi wewnętrznego urządzenia Vesty. Właśnie tez tu wielkie rzeczy były do zdradzenia! Powszechnie mówiąc to zamek ten nie ma w cale malarskich widoków; cała piękność która się tu znaydnie , iest w iednym mieyscu Balkon przedziwney roboty którego iuż część niebacznie zburzona, a reszta ieszcze i tak iest za nadto na ustroniu, aby każdemu z zaletą mogła wpaść pod oczy. Naylepszy ztąd widok zwiastuie zamek Hollenstein, albo tez na przeciwko zamku leząca lasota które piekielny parów przegradza. - Pod czas kiedy Tkacz burgrabia gości oprowdza daie się słyszeć głos myśliwskiej trąbki, który przeciwko skale na dół rzucony, rozlega melodyą swoię w najmnieyszych gór zakątkach; pomiedzy tem odzywa sie przerazliwe echo bębna. A gdy ieszcze to wszystko nieczyni ciekawości zadosyć, znayduie sie tu także mozdzierz którego wystrzał straszne echo powtarza. - W bliskości południowego przedmurza daią się widzieć dwie framugi i niektóre inne znaki, które iak tu utrzymuią maią bydź zabytkami z czasów ieszcze Pogańskich. - Lecz z samego szczytu zamku rozpościera sie przecudny krajowidok, który się dopiero ozdobnieyszym wydaie gdy się iuż słońce ku zachodowi zbliża; możemy nawet powiedzieć, że prócz tego i w tym czasie widoku przy odgłosie powyższego alpeyskiego rogu niemożna się w tym zamku nic pięknieyszego spodziewać.
Więcej możesz przeczytać w książce Grzegorza Wojciechowskiego "Zamek Chojnik historia i legendy", która ukaże się niebawem